GAZETA GÓRSKA |
Klikając w numer otworzysz spis treści numeru. |
Adres redakcji: 31-010 Kraków, ul. Jagiellońska 6, tel: 12 422 28 40, fax: 12 421 21 13 Redakcja: Zbigniew Kresek (red. naczelny), Jacek Ormicki (sekr. redakcji), Roman Zadora (red. techniczny), redaktorzy współpracujący: Jerzy W. Gajewski, Jerzy Kapłon, Andrzej Matuszczyk, Ryszard. M. Remiszewski, Krzysztof Wojtasiński, Wiesław A. Wójcik | |
pażdziernik-grudzień 2008 lipiec-wrzesień 2008 kwiecień-czerwiec 2008 styczeń-marzec 2008 wrzesień-grudzień 2007 lipiec-wrzesień 2007 styczeń-czerwiec 2007 październik-grudzień 2006 lipiec-wrzesień 2006 kwiecień-czerwiec 2006 styczeń-marzec 2006 październik-grudzień 2005 lipiec-wrzesień 2005 kwiecień-czerwiec 2005 styczeń-marzec 2005 lipiec-grudzień 2004 kwiecień-czerwiec 2004 marzec 2004 grudzień 2003 październik 2003 czerwiec 2003 marzec 2003 grudzień 2002 październik 2002 czerwiec 2002 marzec 2002 grudzień 2001 wrzesień 2001 czerwiec 2001 marzec 2001 grudzień 2000 wrzesień 2000 maj 2000 marzec 2000 grudzień 1999 październik 1999 lipiec 1999 marzec 1999 grudzień 1998 wrzesień 1998 czerwiec 1998 marzec 1998 grudzień 1997 wrzesień 1997 czerwiec 1997 marzec 1997 grudzień 1996 wrzesień 1996 czerwiec 1996 grudzień 1995 - luty 1996 listopad 1995 sierpień 1995 maj 1995 styczeń-luty 1995 grudzień 1994 listopad 1994 sierpień 1994 maj 1994 luty 1994 grudzień 1993 września 1993 maj 1993 |
Spis treści Gazety Górskiej nr 36 - WRZESIEŃ 2001
str. 1, 2, 7 Turystyka górska w PTTK - Zbigniew Kresek str. 3, 9 Inwestycje czy remonty? - Jerzy W. Gajewski str. 4-5 Wieża widokowa na Baraniej Górze ma już 10 lat - Ryszard M. Remiszewski Korona Sudetów - Przez Rysy na Słowację - net Alpy; kolejne ofiary - net Tydzień Kultury Beskidzkiej - net Sabałowe bajania - net Nowe wydanie mapy Babiej Góry - Sebastian Jakobschy Stara szkoła pisania przewodników - wywiad z Tadeuszem Szczerbą (przepr. Piotr Smereka) str. 6 Co widział przodownik 5454 - ptg 5454 str. 7 95 lat Oddziału "Beskid" - Zofia Winiarska-Habenstreit Figury świętokrzyskie - Sylwester Jedynak str. 8 Zapłakany jubileusz Lubonia Wielkiego - Andrzej Matuszczyk Listy od Czytelników - Zbigniew Kubień str. 9 O znakowaniu w Tatrach słów kilka - Sebastian Jakobschy Tu kupisz "Gazetę Górską" - str. 10 Krzyżówka turystyczna - Krzysztof Wojtasiński Karykatura Mariana Chudego - Tytus Byczkowski Wkładka literacka Triglav - Adam Jonak TURYSTYKA GÓRSKA W PTTK REFLEKSJE PRZED XV WALNYM ZJAZDEM PTTK
Autor artykułu - Zbigniew Kresek - omówił najistotniejsze problemy turystyki górskiej w minionym czteroleciu. Wachlarz tematów szeroki, mówią o tym podtytuły:
W połowie września w Warszawie obradował będzie XV Walny Zjazd PTTK, zaś w listopadzie w Krakowie - Krajowa Narada Aktywu Górskiego. Delegaci na jedno i drugie ważne gremium dokonają podsumowania czteroletniej kadencji władz naczelnych oraz Komisji Turystyki Górskiej Zarządu Głównego PTTK; rozpocznie się XV kadencja Zarządu Głównego i jego komisji. Warto więc przyjrzeć się mijającej, XIV kadencji i zastanowić się, co przyniosła ona turystyce górskiej, a także jakie jest miejsce turystyki górskiej w naszym Towarzystwie. Aby odpowiedzieć na te pytania, zajrzyjmy do sprawozdania Zarządu Głównego z działalności w XIV kadencji. Wynika z niego, że PTTK w tym czasie uległo dalszemu zmniejszeniu; jest nas obecnie niewiele ponad 82 tys. członków, skupionych w 374 oddziałach oraz 3113 kołach i klubach. Oddziały PTTK prowadzą działalność prawie we wszystkich powiatach grodzkich i w połowie ziemskich. Towarzystwo nasze staje się coraz bardziej kadrowe; co czwarty członek PTTK ( a co drugi dorosły PTTK-owiec) to przodownik, przewodnik, instruktor lub organizator turystyki. Co roku prawie milion osób uczestniczyło w wycieczkach, rajdach, zlotach i innych imprezach PTTK. Dzięki PTTK utrzymywana jest sieć szlaków turystycznych o długości ponad 53 tys. km ( w tym ponad 8,5 tys. km szlaków górskich). Turystom (bo przecież nie tylko członkom PTTK) służy 206 obiektów noclegowych (w tym 72 schroniska górskie) z blisko 20 tysiącami łóżek i 12,5 tys. miejsc gastronomicznych. To tylko najważniejsze liczby obrazujące działalność PTTK. ***** Centralny Ośrodek przy Jagiellońskiej w KrakowieNa zakończenie parę słów o działalności Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej. Kończąca się kadencja przyniosła dalsze ugruntowanie jego pozycji jako pulsującej życiem placówki turystyki górskiej i wiedzy o górach. Ważnym dokonaniem COTG była inwentaryzacja i archiwizacja zbiorów Edwarda Moskały, przekazanych Ośrodkowi aktem darowizny z 1992 roku. Na darowiznę tę złożyły się dokumenty z działałności TT, PTT i PTTK, rękopisy i szkice panoram, negatywy fotograficzne, dokumenty i fotografie osobiste, księgozbiór a także zbiór medali, odznak i drewnianych rzeźb ludowych: łącznie 1073 jednostek archiwalnych, 12 mb akt i 146 eksponatów. Całość tych zbiorów umieszczono i wyeksponowano w odnowionych pomieszczeniach na najwyższej kondygnacji Ośrodka jako wydzieloną część centralnego archiwum turystyki górskiej pod nazwą Pracownia Edwarda Moskały. Otwarcie pracowni zbiegło się w czasie z odsłonięciem w hallu COTG tablicy upamiętniającej wysiłek PTTK i Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa w odbudowę i rewaloryzację zabytkowych kamienic przy ul. Jagiellońskiej. Umieszczenie tej tablicy było swoistą spłatą długu wdzięczności wobec członków i działaczy PTTK z całej Polski, którzy przez kilka lat popierali tworzenie Centralnego Ośrodka i wpłacali poważne sumy na fundusz akcji "PTTK dla Krakowa". Szkoda jedynie, że nie uda się zapewne do końca kadencji sfinalizować starań o nabycie tytułu własności zabytkowych kamienic COTG; historyczna uchwała Prezydium ZG w tej sprawie podjęta została w 1999 roku, lecz przedłużające się negocjacje z Urzędem Miasta Krakowa uniemożliwiły formalne załatwienie sprawy. Będzie ona jednak załatwiona do końca 2001 roku. O tym, że Centralny Ośrodek Turystyki Górskiej stał się trwałą, integralną częścią struktury programowej i organizacyjnej PTTK, świadczy również zgłoszenie do Zespołu Statutowego Komitetu Organizacyjnego XV Zjazdu PTTK wniosku o wpisanie Ośrodka jako usankcjonowanej Statutem PTTK jednostki programowej Towarzystwa, wraz z Centrum Fotografii Krajoznawczej w Łodzi. Miejmy nadzieję, że wniosek ten zostanie uchwalony. Zbigniew Kresek INWESTYCJE CZY REMONTY? (fragmenty artykułu Jerzego W. Gajewskiego o petetekowskiej bazie noclegowej w górach) ***** Nie wzniesiono i raczej nie postawimy schroniska we wschodniej części Beskidu Niskiego, jakby chciał niejeden sympatyk tego rejonu, ale koło Wisłoczka działa petetekowska baza namiotowa, więc...Bazy namiotowe już od lat lokalizowane w tych samych miejscach, lecz - mimo wydania afisza z ich adresami - są zbyt mało rozpropagowane. Tam jest w miarę siermiężnie, tam gotuje się na kocherze, tam turysta czuje się jak na biwaku, nierzadko w atrakcyjnym miejscu gdzie schroniska brakuje (np. na Lubaniu), a jednocześnie płaci niewiele nie nosząc namiotu na plecach. Za to stanęło niemalże nowe, bo bardzo rozbudowane, schronisko na Jaworzynie Krynickiej. Schronisko to jest o tyle strategiczne, że obok powstała kolej linowa. Chyba dobrze, że szyld PTTK pojawił się właśnie w tym miejscu, zaś tajemnicą Poliszynela jest oczywista nadzieja na intratę związaną z uruchomieniem stacji zimowej. W Bieszczadach nie ma nowych obiektów od lat, tzn. od czasu uruchomienia hotelu górskiego koło Wetliny. I ten obiekt, jak się okazało, wymagał już remontu, który przyszło wpisać na listę inwestycji. Ale jest to obiekt o wyższym standardzie, położony na obrzeżu parku narodowego (co zapewne z zadowoleniem odnotował dyr. Wojciechowski), gdzie wędrowiec może liczyć na tańszy nocleg w domku kempingowym. Podobnie zaliczono prace przeprowadzone przy hotelu górskim w Ustrzykach Górnych. ***** A że właśnie sprawy "ochroniarskie" leżały PTTK na sercu dowodzi podjęty program pod nazwą "Zmniejszenie uciążliwości obiektów PTTK zlokalizowanych na terenie parków narodowych", który obejmował oczywiście także obiekty położone poza górami. Odnotujmy, że w mijającej kadencji - oprócz własnych środków - Towarzystwo zaangażowało we wspólne przedsięwzięcia fundusze z ekologią związane, jak Eko Fundusz (8,6% ogółu poniesionych kosztów), Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (2,4%), Polsko-Szwajcarskiej Komisji Środków Złotowych (4,7%). Udział innych instytucji w finansowaniu robót był - dla porównania - następujący: urzędów gmin - 0,4%, Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej - 0,7%, Biura ds. usuwania skutków powodzi - 0,7%, byłego Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki - 21,1% i Ministerstwa Gospodarki (od r.2000) - 3,8%. Odpowiednio udział PTTK wynosił: Zarządu Majątkiem PTTK - 47,1%, spółek i oddziałów PTTK zarządzających obiektami - 6,7%, a dzierżawców obiektów - 3,8%, Ogółem prace inwestycyjno-modernizacyjne i remontowe w obiektach PTTK prowadzone od 1997 r. pochłonęły 14.491.027 zł. Znamienny jest spadek udziału funduszy z budżetu Państwa w kolejnych latach: w 1997 r. sięgał 47%, w 1998 r. - 42%, w 1999 r. - 30%, a w 2000 r. - 9% poniesionych nakładów. Suche sprawozdanie podaje, że udało się Towarzystwu wykonać w ciągu ostatnich czterech lat 278 rozmaitych zadań inwestycyjno-remontowych.Ryszard M. Remiszewski WIEŻA WIDOKOWA NA BARANIEJ GÓRZE MA JUŻ X LAT 28 września 2001 roku minie 10 lat od jej wybudowania. Ta okrągła rocznica prowokuje nie tylko do przypomnienia o tym fakcie ale przede wszystkim do zastanowienia się nad pomysłem zrealizowanym w bezinteresowny sposób, nad konsekwencją i determinacją działania ludzi od chwili rzucenia pomysłu do jego realizacji. Na swój sposób rzecz niebywała i naprawdę godna przypomnienia. Pomysł postawienia wieży widokowej na szczycie Baraniej Góry spodobał się turystom i co najważniejsze uzyskał akceptację ówczesnych decydentów. Powstał Społeczny Komitet Budowy Wieży, z tej okazji wypada przypomnieć jego skład: Władysław Górnisiewicz, Janusz Kalinowski, Antoni Góra, Józef Zipser, Barbara Czaykowska, Andrzej Dziczkaniec - Bośkoc, Stefan Grad, Hubert Kaszta, Karol Lipowczan i Leon Tuczyński; patronat medialny objęła Rozgłośnia Polskiego Radia w Katowicach, a honorowy patronat sprawował Komitet pod przewodnictwem wicewojewody bielskiego Jana Wałacha. Pozwolenie na budowę wydano na podstawie projektu koncepcyjnego, wykonał go architekt Czesław Konieczny. Środki finansowe na budowę wieży zdobywał Komitet różnymi sposobami... Sebastian Jakobschy Nowe wydanie mapy Babiej Góry W księgarniach pojawiła się trzecia już edycja mapy Babiej Góry firmowana przez znane wydawnictwo "Rewasz". Mapa została wydana na podkładzie doskonale znanym turystom z takich map jak Okolice Krynicy czy Gorczański Park Narodowy.Swoim zasięgiem mapa obejmuje obszar od Jaworzyny (1046 m) po Lipnicę Małą. Truizmem jest przypominać, że dla turysty najważniejszy jest układ szlaków i obiekty noclegowe, a w dalszej kolejności górskie przejścia graniczne. Jeśli chodzi o szlaki, to z tych, które wyznakowało PTTK w 1997 r. pominięto niebieski - z trawersu Hali Śmietanowej na Cyl Hali Śmietanowej (ważny łącznik między żółtym a zielonym). Prawdziwy chaos panuje w oznaczeniu szlaków wytyczonych w 1999 roku. Oto bowiem uwzględniono szlak prowadzący z leśniczówki "Stańcowa" do Przywarówki jednak nadano mu błędne oznaczenie. W rzeczywistości jest to szlak niebieski a nie czerwony. Pomieszanie oznaczenia kolorów ma również miejsce przy ukazaniu szlaku wiodącego z Zawoi Czatoży do Zawoi Markowej. Z mapy wynika, iż jest to szlak czarny, w istocie jednak ma on kolor niebieski. Ze Słowackich szlaków pominięto zielony doprowadzający do przejścia granicznego w Przywarówce. ...... KORONA SUDETÓW Wszystkich lubiących przemierzać górskie szlaki powiadamiamy, że od 1 maja 2001 r. można zdobywać nową odznakę górskiej turystyki kwalifikowanej - KORONĘ SUDETÓW. Jest to regionalna odznaka górska, przyznawana za zdobycie najwyższych szczytów sudeckich pasm i masywów górskich zarówno po polskiej, jak i czeskiej oraz niemieckiej stronie.Aby zdobyć tę odznakę należy zdobyć 22 szczyty z terenów cieszących się dużą popularnością, jak i tych rzadziej uczęszczanych. Nie ustalono okresu zdobywania odznaki - można ją zdobywać dowolnie długo, w zależności od dysponowania wolnym czasem. Potwierdzenia zdobywania poszczególnych szczytów zbiera się w specjalnie przygotowanej w tym celu książeczce. KORONA SUDETÓW powstała z inicjatywy działaczy Komisji Turystyki Górskiej Oddziału Wrocławskiego PTTK jako jedna z propozycji popularyzacji turystyki górskiej na terenie Dolnego Śląska oraz sąsiadujących z nim regionów leżących w Sudetach. Wszelkie informacje o KORONIE SUDETÓW można uzyskać Oddziale Wrocławskim PTTK, Rynek Ratusz 11/12, 50-106 Wrocław, tel.: 0-71 343 03 44, e-mail: biuro@pttk.wroclaw.pl, i na stronie internetowej Oddziału htp://www.pttk.wroclaw.pl/~ktg , a także w nr 7 Gościńca z 2001 r. (dostępny w Odziałach PTTK). STARA SZKOŁA PISANIA PRZEWODNIKÓW" fragmenty wywiadu przeprowadzonego przez Piotra Smerekę z Tadeuszem Szczerbą - przewodnikiem tatrzańskim i autorem przewodników po Tatrach. ***** ..... poświęcił polskim i słowackim Tatrom. Był organizatorem Koła Przewodników Tatrzańskich PTTK w Gliwicach, a w latach 1973-84 jego pierwszym prezesem. Samemu bądź we współpracy z Marianem Kunickim napisał osiem książek. Autor m.in. "Słowackich Tatr Wysokich. Przewodnika dla turystów wysokogórskich" (1995r.) i "Tatr Bielskich" (1997r.). W 1996r. wraz z M. Kunickim wydał "Mapę grzbietową Tatr. Część zachodnią i wschodnią".Czym "stara szkoła" pisania różni się od "nowej"? Obecnie wydawane przewodniki z "nowej szkoły" mają więcej fotografii, mniej tekstu. Zdjęcia są ważne, ale nic tak jak precyzyjny rysunek nie odda przebiegu grani, żlebów i szczytów. Ważny jest też dokładny opis. Tymczasem nowe przewodniki pełne są nieraz źle opisanych zdjęć, brakuje rysunków i panoram. Często są po prostu niskiej jakości. Czy po słowackiej stronie dostępne są przewodniki ze "starej szkoły"? Nie. W czasie majowej wycieczki do Doliny Zuberskiej spotkałem się ze słowacką Górską Służbą i rozważaliśmy wydanie tam moich przewodników. Ale na razie plany te upadły. Kiedy zaczął pan pisać przewodniki? Zacząłem pisać w 1990r. Wcześniej pisałem różne materiały pomocnicze, jako pierwszą napisałem mapę grzbietową. Za namową Paryskiego (Witold H. Paryski "nieżyjący już współautor "Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej"" przyp. PS) razem z Marianem Kunickim napisałem przewodnik po słowackich Tatrach Zachodnich. Został wydany w 1992r. przez PTTK "Kraj", Warszawa-Kraków. Następne wydane zostały przez gliwickie wydawnictwo "RMR". Tym razem przodownik turystyki górskiej nr 5454 zaprasza czytelników gazety na wędrówkę po Sudetach. W obszernym artykule dowiemy się gdzie i za ile można zjeść i przespać się. Dowiemy się również gdzie nie wstępować. Poniżej fragment artykułu: ***** Szlak oznakowany bardzo dobrze, jak zresztą wszystkie w Górach Izerskich. Wiele oznakowanych tras rowerowych, ruch turystyczny spory, oparty głównie na ludności lokalnej.Schronisko na Stogu Izerskim miałoby szansę wygrać konkurs na najbrudniejszy obiekt PTTK na przestrzeni ostatnich 50 lat! A ceny! Herbata 3.- zł, kawa 6.- zł w tym brudzie! Ponieważ dzierżawca (po czterech latach działalności otrzymał wypowiedzenie umowy) opowiadał, jak się napracował remontując pokoje, wyrażono chęć noclegu. Niezapomniane wrażenia z noclegu w 1997 r. opisano z detalami "Gazecie Górskiej" 1/22 ze stycznia 1998 r. Po zwizytowaniu wyremontowanych pokoi, pierwszy wniosek jaki się nasunął to taki, że w ciągu minionych 4 lat pomieszczeń nie sprzątano, a wynoszono jedynie śmieci. Łazienka tak zarosła brudem, że trudno dziś określić pierwotny kolor ścian (pamiętam, że była to różowa glazura). Całe wyposażenie pokoi kwalifikuje się tylko do spalenia. Murek oporowy przy schodach na skarpie ostatecznie się zawalił. I spółka zarządzająca schroniskami tolerowała ten stan przez cztery lata! A jest to obiekt odwiedzany nie tylko przez turystów krajowych, widzi się tam sporo aut z rejestracjami zagranicznymi. Znakomita wizytówka gospodarności. W dniach 8-10 czerwca 2001 r. odbyły się uroczystości jubileuszowe z okazji 95-lecia Oddziału PTTK "Beskid" w Nowym Sączu. Uroczystości rozpoczęły się spotkaniem działaczy z władzami Towarzystwa i przedstawicielami samorządów: miejskiego i powiatowego, w sali im. Romana Sichrawy Małopolskiego Centrum Kultury "Sokół" w Nowym Sączu. W okolicznościowym wystąpieniu prezes Oddziału Adam Sobczyk przypomniał historię Oddziału "Beskid", sylwetki działaczy, działające komisje i przedstawił plan działania Towarzystwa na następne lata. Godnym podkreślenia jest fakt dużej aktywności Oddziału wśród młodzieży. Obecnie istnieją 24 aktywne Szkolne Koła Turystyczno-Krajoznawcze. Myśl powołania organizacji zajmującej się w sposób zorganizowany turystyką i krajoznawstwem powstała na początku XX wieku w środowisku nowosądeckich nauczycieli gimn. im. Jana Długosza. Za datę powstania Towarzystwa przyjmuje się 24 maja 1906 r., kiedy to profesorowie gimnazjum, a zarazem działacze Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w osobach: prof. Antoni Lenczowski, prof. Kazimierz Sosnowski, prof. Ignacy Król, dr Włodzimierz Pec, dr Julian Smolik i inni wydali odezwę do społeczeństwa sądeckiego, w której informowali o konieczności powołania na tym terenie organizacji turystycznej. Między innymi odezwa głosiła: ... Komu choć ze słyszenia znane są piękności przyrody, jako też bogactwa historycznych zabytków tego zakątka naszej ziemi który obejmujemy nazwą Sądecczyzny, ten zrozumie natychmiast, dlaczego właśnie Nowy Sącz nadaje się na takie ognisko turystycznego ruchu. Zwracamy się tedy z gorącą prośbą i wezwaniem do wszystkich ludzi dobrej woli i kraj ojczysty miłujących, by myśli naszej nie dali zginąć w zaczątku ... i apel: Zapisujcie się tłumnie do Towarzystwa "Beskid" ... Na efekty nie trzeba było długo czekać - w pierwszym okresie powstał Wydział Turystyczny "Beskid", który od 1907 r. był już Oddziałem "Beskid" Towarzystwa Tatrzańskiego, a po połączeniu w dniu 17 grudnia 1950 r. PTT z PTK powołano PTTK i od tej chwili w Nowym Sączu działa PTTK Oddział "Beskid" kontynuując myśl przewodnią założycieli zawartą w odezwie.Z okazji jubileuszu wielu działaczy zostało uhonorowanych odznaczeniami Towarzystwa, w tym Medalami 125-lecia i 50-lecia PTTK, złotymi i srebrnymi Odznakami Honorowymi PTTK, złotymi i srebrnymi Odznakami "Zasłużony w pracy PTTK wśród młodzieży", dyplomami ZG PTTK oraz Odznakami "Orli Lot" (młodzież z SKKT PTTK). W części artystycznej wystąpił chór Scerco z I LO w Nowym Sączu. W dniu 10 czerwca (niedziela) rodzina PTTK-owska z udziałem pocztów sztandarowych, spotkała się w Bazylice św. Małgorzaty na uroczystej mszy św. koncelebrowanej, której przewodniczył ks. prałat Waldemar Durda w asyście ks. prałata dr Andrzeja Jedynaka - kapelana Oddziału PTTK i ks. Tadeusza Sajdaka dyr. Centrum Pielgrzymkowego w Starym Sączu. Zofia Winiarska-Hebenstreit Sylwester Jedynak FIGURY ŚWIĘTOKRZYSKIE Przedstawiamy fragmenty ciekawego (jak zwykle tego autora) artykułu krajoznawczego z rejonu najstarszych polskich gór - Gór ŚwiętokrzyskichW latach powojennych zastanawiano się, co począć z okazałym pałacem i resztówką folwarczną, położonych na uboczu dróg w osadzie gminno-parafialnej Borkowice Koneckie. Zdecydowano się na założenie średniej szkoły rolniczej. Odtąd na parę lat przybywa tutaj młodzież po naukę zawodu. Często zjawiają się rodzice w odwiedziny. Pobędą parę godzin i znikają. - Przyjeżdżają turyści do Borkowic? - Iii... - odpowiada staruszka wychodząca ze sklepu w pobliżu kościoła, co w miejscowej gwarze oznacza zaprzeczenie. Dwadzieścia kilka lat temu, szkołę przeniesiono do nowego lokalu. Pałac bez lokatorów ulega dekapitalizacji. Wyglądem budzi współczucie. Ma dopiero sto lat, a wygląda... ****** Figura św. Barbary istotnie od dawna rezyduje w bocznej nawie kaplicy klasztornej pod wieżą na Karczówce. Osobliwy posąg odwiedzało wiele znakomitych osób. Dowód o królewskiej peregrynacji na Karczówkę pozostawił Adam Naruszewicz w Diariuszu podróży Stanisława Augusta Króla na Ukrainę w roku 1787.Dnia 13 lipca króla zawieziono na klasztorne wzgórze, bo tam: W kościele oo bernardynów na wierzchu góry jest posąg św. Barbary wielkości naturalnej wykonany z czystej bryły ołowianej wyjętej z szybu... Miłościwie panujący monarcha mógł podziwiać: oglądał sławną ową statuę św. Barbary mającą wysokości na dwa łokcie z jednego ziarna kruszcu ołowianego wyrobioną. Następna figura, w legendzie ponoć niezamierzona, trafiła do kieleckiej katedry diecezjalnej. Zwyczajowo mówi się figura. Konfrontacja wyobraźni z wizerunkiem dzieła przeczy określeniu. To ewidentny prostokąt umocowany denkiem do ściany. Lico utlenione do czarnego trudno emituje treść płaskorzeźby. W dodatku ulokowana niepozornie przy kruchcie zawsze otulona mrokiem przedstawia ową Matkę Boską z Dzieciątkiem. Andrzej Matuszczyk ******* To ironia losu i prawdziwy pech. Wielki jubileusz 70-lecia schroniska PTTK na Luboniu Wielkim uczciło nie tylko około 200-osobowe grono najzagorzalszych miłośników tej góry i tego miejsca, ale i wyjątkowo niełaskawa pogoda. Straszący powodziami, powietrznymi trąbami i niebezpiecznymi burzami lipiec, miał niestety swoją najgorszą z możliwych kontynuacji w niedzielę 5 sierpnia. W to bowiem dniu Oddział PTTK w Rabce Zdroju i Spółka "Karpaty" Schroniska i Hotele PTTK zaprosiły górskich turystów na tę jedyną, ze schroniskiem PTTK, górę w Beskidzie Wyspowym. Głównym organizatorem i duszą całego przedsięwzięcia była wiceprezes Oddziału PTTK w Rabce i Członek Honorowy PTTK - Elfryda Trybowska oraz zasłużony rabczański przewodnik Michał Skowron.Przedstawienia historii sędziwego obiektu ze szczególnym wzruszeniem wysłuchali poprzedni kierownicy schroniska na Luboniu: Mieczysław Zabierowski z rodziną oraz przybyły na tę uroczystość aż z Belgii Rafał Śmiech. ******* Oprócz gorącego poczęstunku turystycznego uczestnikom jubileuszu wręczono okolicznościowy folder o historii schroniska (z wykazem kierowników obiektu za okres lat 70-ciu) a przybyły na Luboń szef Oficyny Wydawniczej "Rewasz" z Pruszkowa - Adam Kulewski, przywiózł pierwsze egzemplarze nowego przewodnika po Beskidzie Wyspowym. Na kartach powyższej książki Luboń Wielki, jako symbol tej grupy górskiej, zajmuje miejsce szczególne.Sebastian Jakobschy Na początek przypomnienie znanych na ogół faktów. Przez ponad 100 lat znakowaniem szlaków w Tatrach zajmowało się PTTK (TT-PTT). W roku 1996 Tatrzański Park Narodowy dokonał przejęcia od PTTK opieki nad szlakami i wkrótce zaczął wytyczać je sam. Przykład: szlak zielony Kiry - Dolina Kościeliska - schronisko na Hali Ornak. Wyliczenie najbardziej rażących uchybień zacznę od szlaku zielonego z Kir do Siwej Polany w Dolinie Chochołowskiej. W okolicy Polany Biały Potok znajduje się szpetnie ułamany drogowskaz - prawdopodobnie robota wandali. Idąc od strony Siwej Polany znaki pojawiają się bardzo rzadko. Po przekroczeniu Lejowego Potoku nagle ukazuje się namalowany na szałasie znak czerwony! Dopiero po pewnym czasie można odetchnąć, napotykając szlak zielony. W Dolinie Chochołowskiej zdumiewającą rzeczą jest brak drogowskazu przy odejściu czarnego szlaku (Ścieżka nad Reglami) w kierunku Doliny Kościeliskiej. Pikanterii dodaje fakt, że dzieje się to nieopodal Gajówki TPN. Czyżbyście panowie z TPN tego nie widzieli? ******* Adam Jonak Ciepła i słoneczna Jugosławia (lato 1967) okazała się tyleż ciepła co mokra. Lało z przerwami przez kilka dni. Namioty mokre, sucha kiełbasa przestała być sucha i nabrała ładnego białego koloru. W pierwszy pogodny dzień pełni zapału wyruszamy na Triglav. Idziemy do Triglavskiego domu na Kredaricy. Po mozolnym wydrapaniu się na próg kotła pod Triglavem - około 1500 m różnicy wzniesień - wreszcie względnie płasko i widać schronisko prawie na wyciągnięcie ręki. Ale co to. Ścieżka miast prowadzić prosto do celu, zaczyna skręcać to w lewo, to w prawo, prawie cofa się i kluczy po wapiennym kotle omijając głębokie krasowe szczeliny, wąwozy i wądoły. Schronisko jest raz przed nami, raz za nami, ale ciągle jednakowo daleko. Wreszcie jesteśmy. Padamy zmęczeni na ławki. W czasie naszego krótkiego odpoczynku Triglav otula się szczelnie welonem mgieł i chmur. Jak to w górach; człek planuje, decyzję podejmują niebiosa. O takiej mgle Józef Krzeptowski mawiał: - Była taka, że pan którego wiodłem, zjadł rękawiczkę a kanapkę wcisnął na rękę. W naszej grupce konsternacja. Część osób - ci co się wspinają - chcą wejść na szczyt, w stosunku do przebytej już drogi jest to bardzo niedaleko. Krótkie podejście a potem szczytowa grań. Teresa jest zgoła odmiennego zdania: - Chcecie, to idźcie. Ja ze szczytu chciałabym coś widzieć, nie tylko was. Nie przyjechałam po to, aby na szczycie poklepać słupek i opowiadać, że tam byłam. Właściwie ma rację. Idziemy zatem w dół, ale inną drogą. Do schroniska Stančev dom. Jest stromo, ale nie daleko, nie pada i pomimo mglistej pogody jest zupełnie sucho. Zbiegamy skalistą ścieżką, co nie podoba się Prezesowi który protestuje, ale bezskutecznie, gdyż jest w mniejszości - bo sam. Wracamy do namiotów, jutro pójdziemy na Skrlatice, a dalsze plany ułożymy później. Tymczasem następnego dnia "cisto piknie leje" i znowu moknące namioty i wieczorne posiady w schronisku. Wreszcie po kilku dniach ciepłej i deszczowej Jugosławii wykorzystujemy przerwę w deszczu, zwijamy klamoty i wędrujemy przez przełęcz Luknja do schroniska Tr�a�ka koča pod Kanjawcem. Ścieżka na przełęcz wiedzie szerokim piarżyskiem, a za przełęczą w dole wspaniała zielona dolina Trenty z wijącą się rzeką Sočą. Widok sowicie wynagrodził trudy podejścia. Z przełęczy Luknja wzdłuż masywu Triglava nad doliną Trenty prowadzi wygodna górska droga. Droga wybudowana dla potrzeb wojskowych w czasie I wojny światowej, z "italjańskiego frontu" jak wspominali nasi górale których losy wojny rzuciły w tamte strony. Nim doszliśmy do celu, przeleciał deszcz, potem krupa, w końcu regularny śnieg. Jak to w górach. Plecaki ciężkie, maszerowaliśmy w krótkich spodenkach i bez koszul. Teraz nakładamy ortalionowe skafandry i przyspieszamy. Tylko Puchatek otula się razem z plecakiem igielitową płachtą i statecznie podąża do przodu, nie zmieniając tempa. Przy schronisku jest już całkiem biało. Leży kilkucentymetrowa warstwa świeżego śniegu zmieniając i wyciszając schronisko i jego otoczenie. A w schronisku ciepło i przytulnie. Gościnna gospodyni podaję gorącą herbatę, pokazuje gdzie rozwiesić mokre rzeczy. Przebieramy się w suche ciuchy i sadowimy za stołem, gospodyni krząta się za maleńkim bufetem. Ja dodatkowo rozgrzewam organizm od środka lampką rakiji. W pewnym momencie gospodyni zamiera, jej oczy robią się coraz większe i nieruchomieją wpatrzone w drzwi wejściowe. Odwracam się i widzę, jak w drzwiach stoi Puchat w "dynamówkach" bez koszuli, w ręku trzyma mokrą płachtę, kędzierzawa czupryna i wąsy pokryte śniegiem. - No, to jestem! - woła radośnie. - Szmateczko zamów coś na rozgrzewkę - to do mnie. Jędrek był ostatnim z naszej grupy, który dotarł do schroniska. Kolacja i nocleg w sypialni z piętrowymi pryczami, oczywiście na pryczach tylko koce i zagłówki, brak wody to i brak pościeli, ale za to materace gąbkowe. W tych czasach to rarytas. Rano wszystko przykryte kilkucentymetrową warstwą śniegu. Pochmurno ale już nie pada. Okazuje się, że i z tej strony Triglav dla nas nie łaskawy... Nie spiesząc się zjadamy śniadanie, potem wspaniała kawa parzona na prymusie przez Puchatka i schodzimy w dół. Szlak prowadzi skalnymi kotłami, na jednym z progów stoi schronisko Zasavska koča. Wysokość jeszcze ponad 2000 m. Śniegu już tu nie ma, ale nadal pochmurno i chłodno. W sam raz lato w słonecznej Jugosławii. Po prawie dwóch tygodniach tego "słońca", mamy ochotę poszukać pogody w dolinie. Schodzimy. Im niżej, tym cieplej, a i chmury robią się jakieś jaśniejsze. Czuje się, że nad nimi niedaleko świeci słoneczko. Instynkt nas nie zawodzi i istotnie najpierw nieśmiało, potem już bardziej zdecydowanie pokazuje się słońce i ożywia tę skalną krainę. Pokazują się kosówki i jakieś alpejskie kwiatki, no i oczywiście Triglavskie Jeziora. Przy nich schronisko. Pora zrobiła się późnawa i zostajemy w nim na noc. Jadalnia nastrojowa, bufet obficie zaopatrzony, przy jadalni suszarnia odzieży gdzie rozwieszamy nasze mokre łachy. Po kolacji grupy turystów przy poszczególnych stolikach zaczynają śpiewać. Zrazu robi się mała kakofonia, ale po chwili stoliki podchwytują repertuar sąsiadów i zaczyna się prawdziwy spontaniczny turystyczny festiwal. Za bufetem urocza Paola do której wzdycha Jędruś, co chwila zamawiający dla nas i dla siebie "czareczki" czerwonego, dwuletniego wina. Następnego dnia przy pięknej pogodzie schodzimy pomalutku nad jezioro Bohinjskie i zakwaterowujemy się na, pustym o tej porze roku (wrzesień), campingu. Później jeszcze Bled, Lubljana, Postojna gdzie zwiedzamy słynną jaskinię i nad morze, nad Adriatyk, tam też są góry. Mimo, że nie weszliśmy na Triglav, wyprawa była udana. Poznaliśmy kolejne europejskie góry, a na Triglav musimy jeszcze wrócić. Minęły trzy lata. "Promesę" - czyli pozwolenie na legalny zakup kilkudziesięciu dolarów wreszcie udało się uzyskać i jedziemy jeszcze raz pod Triglav. Tym razem tylko we dwójkę, z Teresą. Jugosławia okazuje się rzeczywiście ciepła i słoneczna. Ten sam Aljażev Dom, ale dziś nocujemy w schronisku, nie na polu biwakowym. Karta meldunkowa i rachunek - to jeden mały blankiecik na którym odnotowano: Adam Jonak - Polska + 1 osoba. Na dodatek zniżka dla mnie i mojej żony, bo meldująca nas dziewczyna zauważyła na moim swetrze odznakę GOPR-u. To jej wystarczyło do udzielenia, wcale nie małej (po 50%) zniżki i to obydwu osobom! Ech, ten zgniły zachód. (Gdybyśmy tak my, Polacy, mogli być w tej Europie... - przyp. red.). Przy wspaniałej pogodzie, bezchmurnym prawie niebie, jeszcze o chłodzie poranka, podchodzimy znaną z przed trzech lat ścieżką, do Triglavskiego domu na Kredaricy. Mamy zamiar tam przenocować, więc nam nie spieszno. Mamy wiele czasu na kontemplację wspaniałego krasowego krajobrazu. Ze ścieżki widać wspaniały masyw Skarlaticy i grań Triglava z jego ogromną północno-wschodnią ścianą. Najbardziej męczący odcinek drogi do schroniska, tak jak za pierwszym razem, to ta zygzakami biegnąca ścieżka między skalnymi szczelinami w kotle pod Triglavem. Dziś dodatkowo daje w kość rosnący upał - jak w prawdziwym kotle. W starym schronisku wnętrze jadalni o małych okienkach daje ochłodę a gościnna bufetowa serwuje gorącą herbatę w pękatych dużych filiżankach. Wbrew pozorom, gorąca herbata o charakterystycznym ziołowym smaku doskonale gasi pragnienie. Po wypiciu filiżanki lekko słodkiego napoju okazuje się, że ustępuje także zmęczenie. Tajemnica smaku herbaty leży nie tylko w ziołach, z których jest parzona, ale także z wody. Schroniska położone wysoko w tych wapiennych górach korzystają tylko z wody opadowej - czyli z deszczu i wody donoszonej przez muły. Woda gromadzona jest w specjalnych zbiornikach. Konsekwencją są surowe ograniczenia w jej zużyciu: mycie tylko o wyznaczonej porze i w ilości 3/4 litra na osobę. Wieczorne posiady i sympatyczne zwyczaje przebywających w schronisku turystów są nam już znane. Grupki turystów sadowią się przy stołach, na każdym szklany dzbanek czerwonego lub białego wina i zaczynają się śpiewy. Początkowy rozgardiasz kończy się gremialnym śpiewem, od którego, o dziwo, "nie puchną" uszy! Gdy wydaje się, że zabawa osiąga apogeum, na salę wkracza brodata uśmiechnięta postać i małym dzwoneczkiem dziękuje za wieczór i zaprasza do spania. Wszak jutro pobudka o 5. rano. To przecież Alpy - wprawdzie Julijskie, ale zwyczaje alpejskie. Bladym świtem w kočy słychać dzwonienie, wstajemy i my. Przydział wody w dzbanku do mycia, potem śniadanie. Chyba strasznie guzdraliśmy się bo jadalnia prawie pusta, większość turystów już wyszła. Z jednym plecakiem - drugi zostaje w schronisku - na lekko ruszamy na szczyt. Krótkie podejście z przełęczy do grani, a potem właściwie wspinaczka. Droga ubezpieczona klamrami i łańcuchami. Grań szczytowa bardzo wąska, z jednej i drugiej strony strome ściany i wspaniałe widoki. I szczyt ze stalową budką - kioskiem. Jak oni to tu wnieśli - to pierwsza myśl jak przychodzi do głowy na górze. Panorama ze szczytu rozrysowana na ścianach wewnątrz kiosku. Przez wycięte małe otwory można porównać rysunek z rzeczywistością. Panorama przestaje mieć tajemnice. Wypada jeszcze raz przyznać rację Teresie, która w 1967 roku nie chciała tu wychodzić w czasie mgły. Faktycznie nie ma po co. Dziś cel osiągnięty, jesteśmy więcej niż zadowoleni, wokół spokój i cisza - jesteśmy sami. Czas jednak na zejście. Schodzenie jak zwykle trudniejsze, trzeba bardzo uważać, ale pogoda utrzymuje się doskonała i czasu mamy do woli. Nie musimy się spieszyć. Taka wędrówka to sama przyjemność. Na Kredaricy znowu herbatka w pękatych filiżankach, a potem w dół w dolinę, na nocleg do Aljażev Domu. A jutro dalej w dół kwiecistymi łąkami z dzikimi alpejskimi fiołkami. Jest ich tutaj tak dużo, rosną jak pospolite zielska u nas. I tak za drugim podejściem "zaliczyliśmy Triglav", niebiosa sprzyjały, wszystko się udało. Potwierdza to tezę, że góry są dla cierpliwych i rozważnych. W górach być tylko odważnym to grubo za mało. I nie byłbym goprowcem gdybym nie zwrócił uwagi na różnicę między roz-wagą i od-wagą. |