Nr 65 pażdziernik-grudzień 2008 Nr 64 lipiec-wrzesień 2008 Nr 63 kwiecień-czerwiec 2008 Nr 62 styczeń-marzec 2008 Nr 61 wrzesień-grudzień 2007 Nr 60 lipiec-wrzesień 2007 Nr 58-59 styczeń-czerwiec 2007 Nr 57 październik-grudzień 2006 Nr 56 lipiec-wrzesień 2006 Nr 55 kwiecień-czerwiec 2006 Nr 54 styczeń-marzec 2006 Nr 53 październik-grudzień 2005 Nr 52 lipiec-wrzesień 2005 Nr 51 kwiecień-czerwiec 2005 Nr 50 styczeń-marzec 2005 Nr 48-49 lipiec-grudzień 2004 Nr 47 kwiecień-czerwiec 2004 Nr 46 marzec 2004 Nr 45 grudzień 2003 Nr 44 październik 2003 Nr 43 czerwiec 2003 Nr 42 marzec 2003 Nr 41 grudzień 2002 Nr 40 październik 2002 Nr 39 czerwiec 2002 Nr 38 marzec 2002 Nr 37 grudzień 2001 Nr 36 wrzesień 2001 Nr 35 czerwiec 2001 Nr 34 marzec 2001 Nr 33 grudzień 2000 Nr 32 wrzesień 2000 Nr 31 maj 2000 Nr 30 marzec 2000 Nr 29 grudzień 1999 Nr 28 październik 1999 Nr 27 lipiec 1999 Nr 26 marzec 1999 Nr 25 grudzień 1998 Nr 24 wrzesień 1998 Nr 23 czerwiec 1998 Nr 22 marzec 1998 Nr 20-21 grudzień 1997 Nr 19 wrzesień 1997 Nr 18 czerwiec 1997 Nr 17 marzec 1997 Nr 16 grudzień 1996 Nr 15 wrzesień 1996 Nr 14 czerwiec 1996 Nr 13 grudzień 1995 - luty 1996 Nr 12 listopad 1995 Nr 11 sierpień 1995 Nr 10 maj 1995 Nr 9 styczeń-luty 1995 Nr 8 grudzień 1994 Nr 7 listopad 1994 Nr 6 sierpień 1994 Nr 5 maj 1994 Nr 4 luty 1994 Nr 3 grudzień 1993 Nr 2 września 1993 Nr 1 maj 1993
|
Spis treści Gazety Górskiej nr 37 - GRUDZIEŃ 2001
str. 1, 2
Po XV Walnym Zjeździe i Krajowej Naradzie Aktywu Górskiego - Zbigniew Kresek
str. 2
Samoloty w górach - Zbigniew Kubień
XI Rajd HELL'S ANGEL, fot. 1 M. Jędrygas, rys. 1 Liberator B-24 www.kotfc.com - Andrzej Matuszczyk
str. 3, 4
Uchwały XV Walnego Zjazdu PTTK i XVI Krajowej Narady Aktywu Górskiego, loga ptg i GOT za wytrw.
str. 5
TT-PTT-PTTK "BESKID", logo TT "Beskid" - Cecylia Serwin
Historia ?BESKIDU? - Ryszard M. Remiszewski
Dwugłos w sprawie historii i tradycji - red.
str. 6
47 raz na Hali Krupowej, fot. 1 S. Foryś - przodownik tg 2546
Matura w Tatrach - Baca Jacenty
W górach i.. Krakowie - rozm. Andrzej Matuszczyk
str. 7
Damski zjazd - bw
W kolejce na Triglav, fot. 1 U. Ormicka - bw
"KRÓLOWA TATR" nie żyje, fot. 1 arch. - Wiesław A. Wójcik
Opuściła nas Irena Ratyńska - Andrzej Matuszczyk
Wspomnienie o koledze - ZO i kol. z Koła Przewodników w Rybniku
str. 8
Beskid Żywiecki i Orawa na nowej mapie - Sebastian Jakobschy
Przewodnicki jubileusz w Bochni - Ryszard Rezenbajgier
III Festiwal Gór w Łodzi - bw
str.9
Nowa mapa Pienin, repr. 1 - Sebastian Jakobschy
XL Sudecki Zlot Przodowników - Radosław Jan Tokarz
Spóźniona recenzja - Adam Kulewski (REWASZ)
"MAĆKOWA PERĆ" miłośnikom prawdziwych gór, repr. 1 - Andrzej Matuszczyk
str. 10
Elbrus, fot. 4 E. Zaiczek - Edmund Zaiczek
str. 11
Dwie 50-tki w torcie, fot. 3 R. Zadora - JO
Tu kupisz "GAZETĘ GÓRSKĄ"
str. 12
Krzyżówka spod wierchów ? Krzysztof Wojtasiński
Karykatura Stanisława Dygasiewicza, rys. 1 ? Tytus Byczkowski
fot. 1 (w Bieszczadach) - Eta Zeręba
Stopka redakcyjna
PO XV WALNYM ZJEŹDZIE I KRAJOWEJ NARADZIE AKTYWU GÓRSKIEGO PTTK
W odstępie niespełna dwu miesięcy odbyły się ważne dla PTTK zgromadzenia statutowe: od 14 do 16 września w Warszawie obradował XV Walny Zjazd PTTK, zaś 10 listopada w Krakowie - Krajowa Narada Aktywu Górskiego. Statut PTTK przewiduje, że w trzy miesiące po Walnym Zjeździe, na okres kolejnej czteroletniej kadencji Zarządu Głównego tworzone są komisje ZG; tworzone, co w odniesieniu do komisji stałych (a do takich należy oczywiście także Komisja Turystyki Górskiej) - wybierane na krajowych naradach aktywu.
Najpierw może parę zdań o Walnym Zjeździe PTTK; bez próby nawet ocen i konkluzji, bo temat to zbyt obszerny i wart aby mu poświęcić nie jeden artykuł; a więc trochę informacji i nieco refleksji. W zjeździe wzięło udział 244 delegatów, wybranych na regionalnych konferencjach oddziałowych. Ten pośredni sposób wyboru delegatów był nowością od czasu przywrócenia osobowości prawnej oddziałów; nowością krytykowaną przez wiele oddziałów, gdyż - co oczywiste - wybory pośrednie nie dają każdemu oddziałowi gwarancji bezpośredniego udziału w Zjeździe. Korzyścią systemu pośredniego jest możliwość zmniejszenia liczby uczestników Zjazdu (a więc poważna obniżka kosztów) a także pewna - w pozytywnym znaczeniu - selekcja delegatów. Na tym jednak chyba korzyści się kończą, bo na konferencjach regionalnych dominowały oddziały duże i silniejsze, w wyniku czego reprezentacja niektórych środowisk (np. wojskowego i akademickiego) była nader mizerna, a dominacja dużych oddziałów, zintegrowanych w silnych ugrupowaniach wojewódzkich (zwłaszcza w wyborach nowych władz) aż nadto widoczna. Selekcja zaś wcale nie zapobiegła temu, że nadal spora liczba delegatów czyniła wrażenie, że nie bardzo wiedzą o co w tym wszystkim chodzi.
Cechą szczególną XV Zjazdu była istna lawina odznaczeń państwowych. Po latach posuchy i nader oszczędnego szafowania orderami dla PTTK-owców, aż .... osób otrzymało na Zjeździe odznaczenia państwowe, od Krzyża Oficerskiego Orderu Polonia Restituta do Brązowego Krzyża Zasługi. Liczniejsza także niż na poprzednich zjazdach grupa wyróżniona została godnością Honorowego Członka PTTK.
Dyskusja merytoryczna toczyła się na obradach plenarnych i w trzech zespołach tematycznych: programowym, ekonomicznym i statutowym. Jej wynikiem było kilka uchwał i rezolucji oraz ...... wniosków przyjętych do rozpatrzenia przez nowe władze naczelne.
Dużą emocję w dyskusjach przedzjazdowych wywoływały propozycje zmian w Statucie PTTK, szczególnie projekt wprowadzenia do Statutu struktur regionalnych (pośrednich pomiędzy oddziałami a Zarządem Głównym) oraz włączenia całości przepisów dotyczących oddziałów do Statutu PTTK. Spora część oddziałów uważała te propozycje (czy słusznie, to już inna sprawa) za zamach na suwerenność i samodzielność oddziałów. Po nieudanej próbie zdjęcia spraw statutowych z porządku obrad, a - gdy to się nie udało - zablokowania jakichkolwiek decyzji poprzez swoistą "obstrukcję parlamentarną"- oba projekty nie uzyskały wystarczającej większości głosów, zaś uchwalone zmiany w statucie ograniczyły się w istocie do poprawek kosmetycznych i redakcyjnych. Można byłoby zadać złośliwe pytanie "po cośmy tę żabę jedli ?". Ze zmian mających pewne znaczenie w sprawach górskich należy jednak odnotować wprowadzenie do Statutu jako jednostki wymienionej expressis verbis Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej PTTK w Krakowie, co jest potwierdzeniem ugruntowanej i stabilnej sytuacji ośrodka i gwarancją (nie bez znaczenia, jeśli wspomnieć kilkakrotne w ciągu ostatnich kilkunastu lat likwidacje i ponowne "wskrzeszenia" Ośrodka).
Tak więc w sprawach statutowych bez rewelacji, w programowych i ekonomicznych też. Przebieg Zjazdu uprzytomnił delegatom, że - mimo gorących komplementów pod adresem Towarzystwa ze strony władz i organizacji współdziałających - najbliższe lata nie będą należały do łatwych. Trudna z pewnością będzie walka o utrzymanie pozycji PTTK w polskiej turystyce; jeszcze trudniej będzie odzyskać utracone pozycje (choćby w dziedzinie uprawnień kadry społecznej czy też znakowania i utrzymania szlaków). Nie widać też oznak przełomu w sytuacji finansowej i efektywności ekonomicznej gospodarki PTTK, choć krzepiąca jest z pewnością likwidacja wysokiego zadłużenia PTTK i zdecydowana poprawa standardu i bezpieczeństwa ekologicznego bazy noclegowej. Poważnym problemem będzie z pewnością nadal "starzenie się" PTTK; mimo padających w dyskusji apeli o dopływ do władz młodszych działaczy, w wyborach większość kandydatów poniżej czterdziestki została bezlitośnie "wycięta".
Dwie tury wyborów (druga trwająca do późnej nocy) przyniosły nowe składy władz naczelnych PTTK. W pięknym stylu i bez żadnej konkurencji prezesem Zarządu Głównego został ponownie prof. Janusz Zdebski z Krakowa, nie zmienili się także prezesi : Głównej Komisji Rewizyjnej Stanisław Dygasiewicz z Bydgoszczy i Anna Kirchner z Siedlec. Na łamach naszej gazety nie sposób nie odnotować ponownego wyboru Edwarda Kudelskiego i Marka Staffy na funkcje wiceprezesów ZG, Zbigniewa Kreska na członka ZG, a także Jerzego Kapłona (prezesa Oddziału Krakowskiego PTTK i społecznego kustosza naszego centralnego archiwum turystyki górskiej) - na członka Prezydium ZG PTTK.
Listopadowa Krajowa Narada Aktywu Górskiego była - jak zwykle - dość licznie obsadzona przez delegatów oddziałowych komisji i klubów turystyki górskiej z całej Polski. Na wybranych 132 delegatów wzięło w niej udział 111 osób, co daje 84% frekwencję. Wszyscy delegaci otrzymali obszerne pisemne sprawozdanie Komisji Turystyki Górskiej za okres czteroletniej kadencji, co pozwoliło przewodniczącemu ustępującej Komisji Markowi Staffie skupić się w swym wystąpieniu na omówieniu kluczowych problemów z jakimi borykała się KTG. Do sukcesów Komisji zaliczyć należy zmiany w regulaminie GOT i nową formę spisu wycieczek punktowanych (mimo błędów w pierwszym wydaniu), utrzymanie znakowania szlaków, otwarcie przejść granicznych na szlakach i umieszczenie na nich tablic informacyjnych, owocne kontakty zagraniczne oraz organizację międzynarodowej sztafety do Strassburga Eurorando 2001. Nie udało się załatwić sprawy uprawnień przodowników do prowadzenia wycieczek, problemów występujących we współpracy z większością parków narodowych a także zapobiec narastającej lawinowo biurokracji oraz nieterminowemu spływowi z resortu dotacji na znakowanie.
Dyskusja - jak zwykle - była ożywiona i miejscami burzliwa. Dał o sobie znać "nurt rozliczeniowy": krytykowano błędy w spisie wycieczek do GOT, niskie i z opóźnieniem wpływające dotacje na znakowanie, ograniczenie uprawnień przodowników, dały się także zauważyć objawy niedowartościowania klubów górskich. Były także (nieliczne zresztą) trącące demagogią wezwania do włączania w sprawę uprawnień przodownickich... Trybunału Konstytucyjnego; wszystko to jednak świadczy o tym, że PTTK-owscy "górale" są aktywni, zaangażowani intelektualnie i emocjonalnie, należący z pewnością do najliczniejszych i najwartościowszych ugrupowań w jakże zróżnicowanej i barwnej rzeszy członków PTTK.
Podjęta uchwała programowa, w odróżnieniu od krótkiej i lakonicznej uchwały poprzedniej narady w 1997 roku, jest wyjątkowo obszerna i zróżnicowana tematycznie. Uchwały zjazdowe i Krajowej Narady Aktywu Górskiego drukujemy w Gazecie Górskiej - są publikowane w "Gościńcu".
Skład Komisji Turystyki Górskiej wybranej na naradzie jest wyrazem symbiozy "nowego ze starym". Połowa członków nowej Komisji to (jak to określił jeden z nich) "kombatanci, ale aktywni i chętni do dalszej pracy", oprócz nich wybrano jednak ludzi nowych, dotychczas nie zaangażowanych na tym szczeblu działalności. Miejmy nadzieję, że zetknięcie doświadczenia i rozwagi "kombatantów" z nowymi i odważnymi pomysłami nowicjuszy przyniesie korzyści dla turystyki górskiej.
W skład Komisji Turystyki Górskiej Zarządu Głównego PTTK XVI kadencji weszli: Małgorzata Borsukowska-Stefaniczek (Nowy Sącz), Jerzy Gajewski (Kraków), Zdzisław Górywoda (Bielsko-Biała), Wojciech Kacperski (Radom), Zygmunt Kałuża (Rzeszów), Zbigniew Kresek (Kraków), Edward Kudelski (Tychy), Andrzej Matuszczyk (Kraków), Maciej Michalik (Poznań), Jerzy Mróz (Tarnów), Jadwiga Polańska (Kraków), Marek Staffa (Wrocław), Józef Talik (Żywiec), Wiesław Wójcik (Kraków), Tymoteusz Wróblewski (Kielce). Przewodniczącym Komisji wybrany został ponownie Marek Staffa.
XI RAJD HELL'S ANGEL
W dziesiątą rocznicę odsłonięcia pomnika poległych w 1944 roku w rejonie Zygodowic amerykańskich lotników Oddział PTTK Ziemi Wadowickiej w Wadowicach przy współpracy Ośrodka Kultury Gminy Tomice i The Air Force Exhibition Hell s Angel w Wadowicach - zorganizowały kolejny rajd turystyczny.
Impreza pod honorowym patronatem Konsulatu Generalnego USA w Krakowie miała w tym roku specyficznie symboliczny wymiar. Przed kilkoma dniami Ameryka przeżyła horror terrorystycznego ataku na dwie wieże World Trade Center w Nowym Jorku - a przesłanie wadowickiego rajdu to przecież także tragedia załogi amerykańskiego "Liberatora B-24" w czasie II wojny światowej.
W tych niecodziennych okolicznościach na imprezie dopisała nie tylko piękna letnia pogoda lecz wyjątkowo duża ilość uczestników (ok.900 osób), w większości młodzieży ze szkół średnich, ponadpodstawowych i zawodowych.
Zygodowicki pomnik na podgórskim grzbiecie i na skraju lasu, gdzie przed 57 laty Niemcy zestrzelili amerykański samolot usytuowany został w wyjątkowo uroczym krajobrazowo zakątku. Można stąd uczyć się topografii Beskidów Małego i Żywieckiego a w kierunku przeciwnym wzrok poprzez Pogórze Wielickie sięga daleko na północ ku Nizinie Nadwiślańskiej i Bramie Krakowskiej.
(Więcej o rajdzie i nie wyjaśnionych do dziś katastrofach lotniczych w górach w "Gazecie Górskiej" nr 4/37 na str. 2)
DWUGŁOS W SPRAWIE HISTORII I TRADYCJI
|
Jako przyczynek do mniej lub bardziej gwałtownych sporów o okoliczności i przyczyny połączenia się w roku 1950 Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego w Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, drukujemy w "Gazecie..." opinie działaczki PTTK z Nowego Sącza Cecylii Serwin oraz kustosza Ośrodka KTG PTTK w Szczawnicy Ryszarda M. Remiszewskiego na remat wydanej niedawno książki Waldemara Nadolskiego poświęconej dziejom Oddziału PTT "Beskid" w Nowym Sączu. "Gazeta Górska" - jak zauważyli zapewne nasi Czytelnicy - nie angażuje się we wspomniane spory o znaki, godła i tradycje. Jesteśmy natomiast zwolennikami umiaru, tolerancji i uznania dla faktów, a także tezy, że w polskich górach jest miejsce dla ludzi i organizacji o różnych poglądach i spojrzeniu na historię, od której - z całym dla niej szacunkiem - ważniejszy jest dzień dzisiejszy i przyszłość. red.
fragment artykułu Cecylii Serwin:
Dwa dni przed Zjazdem Zarządu Głównego, tj. w dniu 13 maja 1949 r., Zarząd Oddziału Beskid w Nowym Sączu na swoim posiedzeniu ustala, iż przesłany wniosek w sprawie połączenia należy argumentować "przerostem administracji i ciężkością aparatu Zarządu Głównego PTT".
Na Zjeździe Delegatów w dniu 15 maja 1949 r. w Zakopanem, obok wniosku Oddziału Beskid, znalazł się taki sam wniosek samego Zarządu Głównego. Sprawa połączenia nabiera wreszcie realnych kształtów. Zjazd ustalił termin ukończenia przygotowań do akcji połączeniowej na dzień 30 października 1949 r..
Jak dalece było to ważne dla nowosądeckich działaczy niech świadczy fakt, że zaniepokojeni opieszałością Zarządu Głównego PTT, na posiedzeniu w dniu 7 października 1949 r. wystosowali do Zarządu Głównego pismo, w którym domagali się fuzji obu Towarzystw.
fragment artykułu Ryszarda M. Remiszewskiego:
Trudno jest pisać o publikacji naszpikowanej archiwaliami i historią, której do końca opisać się nie da. Zasługą autora jest zebranie tego co było możliwe i przedstawienie bezstronnie w oparciu o gołe fakty. Rzecz tak naprawdę jest również niecodzienna, bo opisane zostały dzieje Towarzystwa Turystycznego "Beskid" w Nowym Sączu w latach 1906 - 1950, będącego oddziałem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.
PTT przedstawiać nie muszę, o tym zasłużonym w turystyce górskiej Towarzystwie napisano prawie wszystko, natomiast o "Beskidzie" pisano raczej przyczynkarsko, nazbyt lapidarnie i często bez znajomości tematu. Ten zasłużony dla polskich gór oddział doczekał się wreszcie monografii napisanej przez Władysława Nadolskiego, który do tematu podszedł bardzo rzetelnie, zebrał sporo nowego materiału, dotarł do źródeł, często nieznanych.
|
47 LAT SCHRONISKA
im. K. Sosnowskiego na Hali Krupowej
Zgodnie z tradycją, w pierwszą niedzielę października, przy pięknej jesiennej pogodzie, do schroniska na Hali Krupowej przybyło ok. 600 turystów, w tym sporo młodzieży szkolnej i harcerzy. Uczestniczę w tych sympatycznych zlotach od samego początku i choć nie mogłem regularnie bywać na Krupowej co rok, pamiętam, że Oddział Krakowski PTTK, który zloty te organizuje, dawniej zwykle reprezentowany był przez prezesa lub któregoś z wiceprezesów. Była to doskonała sposobność spotkania się z tak szerokim gronem turystów górskich.
Zakończenie sezonu turystycznego na Hali Krupowej było zwykle okazją do oficjalnego podsumowania roku, wspomnienia o tych co odeszli, wreszcie do refleksji historycznej związanej ze schroniskiem i krakowską turystyką górską. Ostatnio jednak działacze wysokiego szczebla mają widocznie trudności w dotarciu do schroniska, gdyż od trzech lat jedynymi przedstawicielami Oddziału na tej masowej imprezie są tylko bezpośredni jej organizatorzy - członkowie Oddziałowej Komisji Turystyki Górskiej.
Dziś, wydaje się, jakby środek ciężkości zlotu przeniósł się z pod schroniska na pobliską Okrąglicę, gdzie Koło PTTK Pielgrzym każdego roku organizuje w stylowej kapliczce mszę świętą.
Tegoroczny zlot można uznać w pewnym sensie za szczególny dla schroniska. Był to bowiem ostatni zlot "przy świecach i lampie naftowej" gdyż w niespełna trzy tygodnie po imprezie - 25 października, schronisko PTTK na Hali Krupowej - jako jedno z ostatnich gospodarstw w Polsce - zostało podłączone do linii wysokiego napięcia. Jak mówią gospodarze schroniska: Już nigdy terkot agregatu nie będzie kołysał turystów do snu...
przodownik tg 2546
Andrzej Matuszczyk
W GÓRACH I ... W KRAKOWIE
(fragment wywiadu)
Prezentując przy różnych okazjach dorobek Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej PTTK postanowiłem zajrzeć również do naszych lokatorów . Bezpośrednim sąsiadem biura KTG i KTN jest najważniejsza agenda Oddziału Krakowskiego PTTK - Koło Grodzkie PTTK. Rozmawiam z panią prezes Koła Grodzkiego - BOGUMIŁĄ ZAJĄC.
(A.M.)
Koło Grodzkie w szerokiej gamie propozycji wycieczkowych - podobnie jak w przeszłości pozostaje wręcz modelową agendą naszego Towarzystwa. Proszę o krótkie podsumowanie sezonu turystycznego 2001 zarówno w działalności górskiej jak też krajoznawczej:
Bogumiła Zając:
Nizinno-górsko-krajoznawcza część naszej pracy to przede wszystkim coroczna akcja Nie siedź w domu - idź na wycieczkę . Odbywa się od 1 kwietnia do 31 października obejmując wycieczki w najbliższe okolice Krakowa i wycieczki w góry. Dla naszych członków i sympatyków to najtańsza forma spędzania wolnego czasu. Uczestnicy wycieczek pokrywają jedynie koszty biletów; zależnie od wyjazdu MPK, PKP, PKS lub mikrobusów. Jeżeli chodzi o okolice Krakowa wędrujemy wszystkimi podkrakowskimi dolinkami, odwiedzany jest Tyniec i okolice, cały Lasek Wolski i Pogórze Wielickie. W sezonie 2001 w górach byliśmy m.in. na Babiej Górze, Skrzycznem, Jaroszowickiej Górze, Kotoniu, Uklejnie, Magurce nad Suchą Beskidzką oraz na Chełmie nad Stryszowem. Koło Grodzkie prowadziło swoich miłośników także w Tatry (Czerwone Wierchy) oraz na Orawę i Spisz po stronie polskiej i słowackiej. Pod kątem typowo krajoznawczym jeździmy ponadto do Zakopanego (pod kątem osobliwości Młodej Polski) oraz w Góry Świętokrzyskie. Nasze wycieczki prowadzą przewodnicy beskidzcy i terenowi z Klubu Przewodników Beskidzkich i Terenowych przy Oddziale Krakowskim PTTK.
(A.M.)
Jak udał się tegoroczny już 47 Zlot Turystów Górskich na Hali Krupowej. To przecież wręcz kultowa impreza dla środowiska krakowskich turystów?
Bogumiła Zając:
Dopisała wyjątkowo tej jesieni pogoda a ilość uczestników okazała się jak zawsze imponująca (ponad 700 osób). Obowiązkowe bywanie na Hali Krupowej zawsze w pierwszą niedzielę października należy już do tradycji. Najwięcej osób jak zwykle podeszło krótkim i o najmniejszej różnicy wzniesień szlakiem czarnym z Sidziny Wielkiej Polany. Wzruszająca była południowa msza święta pod ołtarzem na Okrąglicy (1247 m) z udziałem góralskiej orkiestry z Zubrzycy Górnej.
"Królowa Tatr" nie żyje!
Przed północą 24 października br. zmarła w Zakopanem, w wieku 101 lat, dr Zofia Radwańska-Paryska.
W środowisku ludzi gór nie ma potrzeby przypominać Jej wielorakich dokonań i zasług, są one bowiem doskonale znane, a zresztą - przed niedawnym czasem, z okazji setnej rocznicy Jej urodzin - były szeroko podnoszone, także na łamach "Gazety Górskiej". Jedno z pism, przynosząc wiadomość o śmierci doktor Radwańskiej-Paryskiej, trafnie przydało Jej miano "Królowej Tatr". Trzeba przyznać, iż to właśnie określenie bodaj najwłaściwiej oddaje wszystkie wymiary życia Zmarłej, z Tatrami bowiem była związana najściślej - jak tylko można - od młodości po kres życia. W tych górach realizowała swoje największe pasje: taternictwo i badania naukowe, z tymi górami łączyła się także Jej działalność społeczna: w służbie ratowniczej, w organizacjach turystycznych, naukowych, kulturalnych oraz ochraniarskich.
Zofia Paryska była też, jak przystało królowej, prawdziwie wielką damą tatrzańską, co odnieść trzeba zarówno do Jej bezkompromisowej postawy moralnej, jak i do kultywowania zamiłowań kulturalnych na najwyższym poziomie. Przy tym byłą osobą o wielkiej dobroci i wrażliwości.
Przez lata związana wielką, pełną oddania, miłością oraz wspólnymi zainteresowaniami z mężem Witoldem, po jego niespodziewanej śmierci w grudniu ubiegłego roku pragnęła już tylko jednego - połączenia z Nim na wieczność. Zachowując do samego końca pełną świadomość, odeszła do lepszego świata w domku na Kozińcu, gdzie Oboje zamieszkiwali od kilkudziesięciu lat.
Choć z Jej odejściem kończy się definitywnie epoka "legendowych" postaci zakopiańskich, to przecież - przez swoje dokonania - pozostanie wraz z Mężem w pamięci naszej i tych, co po nas przyjdą!
Wiesław A. Wójcik
IRENA RATYŃSKA
Na wieczną wędrówkę za niezmiernie popularnym Tońciem Ratyńskim - 1 października 2001 roku wyruszyła jego małżonka - IRENA. Zawsze zazdrościłem Irenie jakiejś niespotykanie wielkiej żywotności i wszechstronności działania.
Patrząc z dosyć wąskiej PTTK-owskiej perspektywy nie jestem w stanie nawet w krótkich słowach ogarnąć Jej wielkich, nie tylko turystyczno-krajoznawczych zasług, jakie stały się Jej udziałem.
Z pewnością znakomicie potrafiła wypełnić znaną maksymę: ..Tyle jesteśmy warci, ile po nas w trwałym dorobku oraz w pamięci bliskich i nieco dalszych zostaje...
Oficer Armii Krajowej i uczestnik Powstania Warszawskiego odznaczony Krzyżem Virtuti Militari to sprawy naprawdę wielkie a doceniane tymbardziej i tym szczególniej, im więcej czasu upływa od II wojny światowej.
Wraz z Antonim Ratyńskim stanowili legendarną wręcz parę wielofunkcyjnych i wielodyscyplinowych działaczy dla różnych rodzajów turystyki. A Irena podobnie jak małżonek Antoni była przodownikiem turystyki pieszej, przodownikiem turystyki górskiej a przy tym instruktorem krajoznawstwa Polski.
Oczywiście takie osobowości szybko zostają dostrzeżone a potem w szlachetnym znaczeniu tego słowa wykorzystane w znoju społecznej PTTK-owskiej posługi.
Irena swój czas i inwencję dzieliła przez wiele dziesiątek lat pomiędzy Komisję Turystyki Pieszej kilku oddziałów PTTK: Krakowskiego, Nowa Huta Miasto i Zakładowego PTTK przy Hucie im.T.Sendzimira. Sam działając w nieco w podobny sposób w przeszłości w kilku oddziałach PTTK jednocześnie dobrze poznałem smak takiej pracy a raczej charówki. Weryfikacja tysięcy odznak GOT i OTP, udział w organizacji niezliczonej ilości imprez, zadania koncepcyjne jako instruktor krajoznawstwa - wszystko to procentowało w tworzeniu przez Irenę wysokiego autorytetu także dla oceny własnej postawy i pracy.
Zawsze spontaniczna i zawsze otwarta dla ludzi a w PTTK-owskim działaniu konsekwentna i kompetentna potrafiła zaskarbić sobie szacunek i sympatię działaczy z kilku pokoleń naszego Towarzystwa.
Była też Irena doskonałym propagatorem i zarazem orędownikiem wydawniczych dociekań i prac Antoniego Ratyńskiego, m.in. przy tworzeniu unikalnych książek o tematyce historyczno-patriotycznej.
Na początku września 2001 roku po raz ostatni odwiedziła mnie w biurze Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej PTTK. Jak zwykle w dobrym humorze i pełna inwencji oraz nowych inicjatyw. Jakby nie przeczuwając, że są to odwiedziny ostatnie...
Spieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą.
Andrzej Matuszczyk
Wspomnienie o Koledze
Dnia 4 września 2001 r. pożegnaliśmy na cmentarzu w Rybniku Franka Witę - długoletniego działacza Oddziału PTTK w Rybniku.
Urodził się 28 I 1940 r. w Połomi. Ukończył studia techniczne uzyskując tytuł inżyniera mechanika. Całe swoje życie zawodowe związał z Kopalnią "Jankowice". Tu także rozpoczął swoją działalność społeczną na niwie turystycznej wstępując w szeregi Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Od 1974 r. był prezesem Koła i zarazem przewodniczącym Komisji Kół Zakładowych przy Oddziale PTTK w Rybniku.
W latach 1980-90 był członkiem Komisji Kół w Zarządzie Wojewódzkim, pełniąc równocześnie w latach 1984-96 funkcję wiceprezesa a od 1996 do 2000 prezesa Zarządu Oddziału PTTK w Rybniku. W tym samym czasie osobiście kierował kołem przewodników turystycznych.
Dał się poznać jako świetny organizator i wykładowca na kursach przewodnickich. Posiadał głęboką wiedzę, którą chętnie dzielił się z kolegami i uczestnikami wycieczek i pielgrzymek. Dzięki ogromnej kulturze osobistej i skromności umiał szybko zjednywać sobie słuchaczy.
Za swą ofiarną i wielokierunkową działalność na rzecz rozwoju turystyki został uhonorowany najwyższymi odznaczeniami naszego Towarzystwa.
W naszej pamięci zostanie na zawsze jako wspaniały Kolega.
Koleżanki i Koledzy z Zarządu Oddziału
i Koła Przewodników PTTK w Rybniku
NOWA MAPA PIENIN
W październiku 2001 r. na półkach księgarskich pojawiła się nowa mapa Pienin nosząca tytuł Pieniński Park Narodowy, Pieninský Národný Park.
Mapa - "dwudziestka piątka" - została wydana przez słowacki Wojskowy Instytut Kartograficzny z Harmanca we współpracy z Centralnym Ośrodkiem Turystyki Górskiej PTTK w Krakowie. W skład całego zestawu wchodzi, obok właściwej mapy, tekturowa linijka oraz broszurka stanowiąca część tekstową. Wszystkie te elementy umieszczono w dwóch jakże praktycznych przeźroczystych kieszonkach.
Swoim zasięgiem mapa obejmuje obszar Pienin polskich i słowackich. Ściślej zaś ujmując przedstawione zostały Pieniny Czorsztyńskie, Pieninki oraz Małe Pieniny. Ukazany został również mały fragment Beskidu Sądeckiego.
Autorem treści turystycznej po polskiej stronie Pienin jest Andrzej Matuszczyk, zajmujący się mapami od ponad 20 lat.
Jeśli chodzi o układ szlaków turystycznych, to trzeba podkreślić, iż jest on w pełni zaktualizowany. Mamy więc zaznaczone dwa nowe szlaki wyznakowane w 2000 roku: żółty ze Szlachtowej do przejścia granicznego na Wysokim Wierchu oraz żółty z Jaworek do przejścia granicznego na Przełęczy Rozdziela. Warto odnotować, że ukazane zostały także nowe słowackie szlaki doprowadzające do utworzonych w 1999 r. przejść granicznych. Skoro już o turystycznych przejściach granicznych mowa, to na mapie jest aż pięć (nie licząc funkcjonującego od 1996 r. przejścia granicznego Szczawnica - Leśnica). Są to: Litmanová - Jaworki, Stráňany - Jaworki, Velky Lipník - Szlachtowa, Leśnica - Szczawnica oraz Czerwony Klasztor - Sromowce Niżne (przejście promowe, wciąż jednak nie uruchomione).
* * * * *
Pieniński Park Narodowy, Pieninský Národný Park, 1 : 25 000, Mapa turystyczna, I wydanie, VKU, Harmanec 2001.
fragment recenzji autorstwa Sebastiana Jakobschy'ego
XL SUDECKI ZLOT PRZODOWNIKÓW
Zlot rozpoczął się 19 października 2001 r. o godzinie 7.00 rano spotkaniem na stacji kolejowej w Paczkowie. 14 przybyłych pociągiem na Zlot osób przywitał kierownik Zlotu Radosław Jan Tokarz wraz z pozostałymi organizatorami. W panujących jeszcze ciemnościach i mgle udali się wszyscy w stronę centrum miasta.
Przy Bramie Wrocławskiej Marcin Dziedzic ze Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich rozpoczął oprowadzanie po Paczkowie. W Rynku do grupy dołączyło kilkunastu następnych uczestników Zlotu, poczym wszyscy udali się do gotyckiego kościoła obronnego pw. św. Jana Ewangelisty, który obok murów miejskich, stanowi jeden z najcenniejszych zabytków miasta. Zwiedzanie Paczkowa zakończono w Muzeum Gazownictwa, gdzie oprócz zwiedzania odbyła się projekcja filmu na temat historii wykorzystania gazu.
Następnie, zgodnie z programem, uczestnicy Zlotu przeszli do przejścia granicznego Paczków - Bílý Potok. Tu po czeskiej stronie czekał już autokar i reszta zlotowiczów. Łącznie w Zlocie wzięło udział 55 osób. Dokładnie o 11.45 nastąpił wyjazd w stronę miejsca zakwaterowania, niestety przy nienajlepszej pogodzie.
* * * * *
Radosław Jan Tokarz
miłośnikom prawdziwych gór
Bardzo wielu miłośników gór za prawdziwe spośród nich uważa w Polsce jedynie Tatry - a za granicą inne masywy górskie nie niższe od Tatr pod względem wysokości.
Na przełomie lat 2000 i 2001 ukazał się inauguracyjny numer niezmiernie ciekawego czasopisma Koła Przewodników Tatrzańskich im. Macieja Sieczki w Krakowie - "MAĆKOWA PERĆ". Twórcy periodyku nie wyjaśniają nigdzie rodowodu nazwy "Maćkowa", chociaż można się domyślać, że chodzi tu o nawiązanie do imienia patrona tego tatrzańskiego koła.
Ponieważ na początku listopada 2001 roku wydana została druga edycja czasopisma można już pokusić się o wstępną chociaż ocenę koncepcji oraz treści.
Za najciekawszą rubrykę "Perci" uznaję tą o nazwie Z pożółkłych kart. W powyższej rubryce oddano już do rąk czytelników artykuł Walerego Eljasza O przewodnictwie tatrzańskim oraz tekst Eugeniusza Janoty Przewodnicy zakopiańscy. W nurcie historycznym znakomicie mieszczą się także materiały Tadeusza Staicha o Józefie Krzeptowskim, tekst Jarosława Balona o patronie krakowskich przewodników tatrzańskich - Macieju Sieczce oraz unikalne dane o krzyżu na Giewoncie.
"Maćkowa Perć" stara się jednocześnie wypełniać rolę szkoleniowo-dydaktyczną, o czym świadczą ciekawe artykuły o topografii Tatr (Jarosław Balon) oraz o tatrzańskich lodowcach (Jacek Płonczyński). Jerzy i Piotr Kochmanowie uzupełniają te informacje materiałami o najwyższych górach świata (Aconcagua, W górach Alaski - Mc Kinley).
Wysokie uznanie dla Janusza Konieczniaka za mrówcza pracę nad rubryką nazywaną Raptularz przewodnicki lub Aktualności przewodnickie. Rozmaitość i ilość tematów ujętych skrótowymi notatkami w pigułce jest tutaj doprawdy imponująca.
Wydawnictwo utrzymuje kontakty z najbardziej znanymi osobowościami polskiej turystyki. Stąd obszerne wywiady, jakie Jan Jabłoński i Janusz Konieczniak przeprowadzili z Marianem Fersterem i Zbigniewem Kreskiem.
Stałe miejsce w czasopiśmie mają Nowości sprzętowe, rubryka niezbędna dla amatorów i miłośników tatrzańskiej wspinaczki.
Dodatkowym ubarwieniem Perci stały się Kąciki poetyckie (Jan Karpowicz), Ława szyderców (Jacek Ormicki) a także interesująca forma graficzna, w której czarno-białe fotografie przeplatają się ze szkicami i rysunkami.
Pod hasłem Pożegnania Redakcja stara się również pamiętać o wybitnych przewodnikach i twórcach piśmiennictwa tatrzańskiego, którzy w ostatnim okresie odeszli na wieczną wędrówkę (Zdzisław Leszczyński, Witold Henryk Paryski).
Do czytania i gromadzenia "Maćkowej Perci" zachęcają wytworne kolorowe okładki ze szczególnej jakości elementami panoram z Tatr Wysokich.
Andrzej Matuszczyk
"Maćkowa Perć", Czasopismo przewodników tatrzańskich wydawane przez Koło Przewodników Tatrzańskich im. Macieja Sieczki w Krakowie. Redakcja: Centralny Ośrodek Turystyki Górskiej PTTK, 31-010 Kraków, ul. Jagiellońska 6
ELBRUS
Góry Wielkiego Kaukazu charakteryzują się urokiem, wysokością oraz dzikością, czego wyrazem są postrzępione, pięknie rzeźbione granie i szczyty zbudowane w przeważającej części ze skał wulkanicznych. Kaukaz ma też bogatą florę i faunę, a orły i sokoły są wręcz jego symbolami. Ten wspaniały łańcuch górski rozpięty pomiędzy morzem Czarnym i Kaspijskim, zamykający granice Europy, ciągnie się na długości prawie 1100 km.
Kaukaz ma wiele szczytów cztero i pięciotysięcznych, że wymienię bardziej znane: Dombaj 4046 m, Uszba 4700 m, Kazbek 5033 m, Dychtau 5204 m. Najwyższy jest jednak Elbrus leżący na granicy między Azją a Europą - 5642 m. Jest on również najwyższym szczytem Rosji i ON był celem mojej wyprawy.
Ten dwuwierzchołkowy masyw pochodzenia wulkanicznego, nie jest ani strzelisty, ani skalisty, ani nie wygląda dziko i niedostępnie. Jego łagodna stosunkowo sylwetka, pokryta jest jak Mont Blanc wiecznymi śniegami. Używając poetyckiej metafory można powiedzieć o Elbrusie:
Jak dwie jędrne piersi Wenus z Milo
Swą bielą i kształtem me serce i oczy umilą.
Śpimy w Boczkach.
Rankiem następnego dnia wyjście do schroniska Prijut 11 na 4200 m. Mój plecak z całym ekwipunkiem wydaje mi się zbyt ciężki, więc decyduję się na podzielenie go na dwie części. Po wyniesieniu jednego pakunku natychmiast wracam po drugi. Znakomita aklimatyzacja.
Schronisko Prijut 11 spłonęło w 1998 roku, zaś obok na starych, jeszcze z przed wojny, fundamentach, pani "X" - tak nazwijmy właścicielkę, odbudowuje schronisko (nie mylić z Prijutem 11). Miejsce to staje się naszą bazą, część grupy nocuje w namiotach, a część w schronisku. Ja załapuję się na schronisko i jest mi w nim bardzo wygodnie. Gospodarz schroniska - Sasza, na powitanie częstuje nas wspaniałą owsianką z bakaliami, oczywiście gratis.
Następne dni to staranna aklimatyzacja. Kolejno: Skały Pastuchowa 4800 m (od nazwiska topografa, który wykonał pierwszą dokładną mapę Elbrusu) i zejście do schroniska, następnie dojście do trawersu pod wschodnim wierzchołkiem ok. 5100 m i powrót do schroniska. Kolejny "spacer" miał być następnego dnia do Przełęczy między wierzchołkami na wysokość 5416 m. Wieczorem byliśmy świadkami bardzo ciekawego zjawiska atmosferycznego, kiedy to na niebie pojawiła się chmura w kształcie UFO zwiastująca nadejście złej pogody. Pomimo tego postanowiłem jednak rano wyruszyć. Wszak według kaukaskiego przewodnika dobra pogoda miała utrzymać się jeszcze przez dobę. O godzinie 215 w nocy rozpoczynam aklimatyzacyjny spacerek. Jest zupełnie widno gdyż księżyc prawie w pełni i niebo zupełnie bezchmurne. Wieje silny wiatr, liczę na to, że o świcie może przycichnie. Szło się bardzo źle. Aby zmniejszyć opór powietrza trzeba mocno nachylić ciało do przodu, dłońmi prawie dotykam lodowca. Patrzę na kijek trzymany na pasku w przegubie; gdy go podnoszę kijek unosi się prawie poziomo.
Warunki wspinaczki bardzo trudne, muszę częściej robić odpoczynki, plecak staje się coraz cięższy. Moje skórzane buty które były ze mną na Kilimandżaro, Mont Blanc i Bóg sam wie gdzie jeszcze, nasiąknięte wodą z poprzedniego spaceru, obezwładniają nogi. Dodatkowo pod wpływem zimna zaczynam marznąć, boję się o palce u nóg, ale idę dalej. Mimo upływu czasu, wiatr nie słabnie, z każdym metrem, o ile to możliwe, wieje jeszcze mocniej. Dochodzę do dalszych śmiałków wspinających się, lecz gdy jednego z nich wiatr przewraca, postanowiłem zawrócić z drogi z wysokości ok. 4600 m. Podobnie uczyniło to również parę osób. W schronisku jestem o 500 rano i idę spać.
Zasypiam zdrowym mocnym snem, który trwa 3 godziny. Wstaję, robię śniadanko i jestem gotowy do następnego wyjścia. Pogoda jednak się nie poprawia i przyznać trzeba rację przewodnikowi kaukaskiemu, który po "ufo" wróżył złą pogodę. Mamy więc pełny dzień odpoczynku.
Spotkania, rozmowy, wymiana poglądów. Rozmawiam z właścicielką schroniska z panią "X", która stwierdza, że jeśli uda mi się osiągnąć szczyt, to będę najstarszym Polakiem który tego dokonał. To oświadczenie pani "X" jeszcze mocniej determinuje moje pragnienie zdobycia szczytu.
Następny dzień wita nas poprawą pogody, część grupy szykuje się na atak szczytowy, mimo późnej pory. Muszą założyć dość duże tempo.
Zgłaszam Robertowi - kierownikowi wyprawy - chęć uczestniczenia w ataku. Uważam, że jestem w pełni przygotowany i czuję się na siłach tego dokonać. Robert namawia mnie na jeszcze jeden "spacerek" aklimatyzacyjny i podjęcie próby na następny dzień. Mam obawę, czy ta piękna pogoda wytrzyma, ponadto wewnętrznie czułem się niedowartościowany. Pomyślałem, przecież Mont Blanc, Kilimandżaro, Teida i wiele czerotysięczników alpejskich, czy to za "cienka" wizytówka na wyjście w tym gronie? Ale pomyślałem równocześnie, że góry uczą pokory, uczą rozwagi, jeśli kierownik tak uważa - ma chyba rację. Odstąpiłem zatem od zamiaru zabrania się z pierwszą grupą, choć była to sobota - dzień dla mnie pomyślny.
Spacer aklimatyzacyjny do Skał Pastuchowa obok wymagań czysto fizycznych, stawiał jeszcze dodatkowe wymogi psychiczne. Oto na trasie, tuż obok szlaku, leżał zamarznięty człowiek, niemy świadek zimowej tragedii. Widoku tego nie dało się wyeliminować.
Jak Robert radził, zrobiłem więc tego dnia jeszcze jeden spacer na wysokość 5200 m, wróciłem z niego w dobrej formie, zaś z grupy atakującej wszyscy wyszli na szczyt. Tu znowu pojawiło się trochę wewnętrznego żalu i pytania: a może jednak trzeba było pójść? Jak będzie jutro? Czy wytrzyma pogoda? Czy zdołam z siebie wykrzesać jeszcze tyle sił? Czy Elbrus będzie dla mnie łaskawy?
Robert pociesza mnie, że wszystko ułoży się z pewnością po mojej myśli a pogoda będzie znakomita.
Nieco pocieszony idę spać o 2100, zanim jednak zasnąłem na dobre dręczą mnie postawione znaki zapytania. Dodatkowo stresuje mnie świadomość, że jutro albo nigdy - tak bowiem zakłada plan wyprawy. Jutrzejsza, druga próba ma być jednocześnie ostatnią.
Pierwsi z naszej grupy wyruszają o 100, wstają zatem o 2400, zbierają się cichutko i wychodzą. Ja mam wyjść o 200 z drugą częścią grupy, zatem pobudka o 100. Udało mi się zasnąć na pół godziny przed pobudką i o dziwo, budzę się dobrze wyspany.
Wstaję, ubieram się, zjadam na śniadanie mleczną zupkę z migdałami, orzechami laskowymi i słonecznikiem, zmielonymi jeszcze w domu, zasypane płatkami kukurydzianymi. Plecak przygotowany wieczorem z niezbędną ilością napoju (1,5 litra) i buty, znowu buty, bardzo ciężkie, jeszcze do tego mokre, raki z lat 60-tych, zdaje mi się, że nogi nie podniosę, iść jednak trzeba. Przypomniała mi się maksyma: Jeśli chcesz pokonać samego siebie, idź jeden krok dalej niż zamierzałeś.
Wyjście przed schronisko napawa nadzieją: niebo rozgwieżdżone, księżyc prawie w pełni, Elbrus czyściutki bez jednej chmurki. Wychodzimy!
Edmund Zaiczek
DWIE 50-TKI W TORCIE, CZYLI JUBEL NA BABIEJ GÓRZE
W 2006 roku będziemy obchodzić okrągłą rocznicę 100-lecia wybudowania schroniska na Markowych Szczawinach pod Babią Górą, najstarszego polskiego schroniska w Beskidach. Ale zanim schronisko wybudowano, trzeba było znaleźć odpowiednie miejsce i zakupić grunt. Poszukiwania te prowadzili równolegle polscy i niemieccy działacze turystyczni w atmosferze ostrej konkurencji (słynna wojna na pędzle). Ze strony polskiej działania podejmował Hugo Zapałowicz zwany ojcem babiogórskiej turystyki, twórca Babiogórskiego Oddziału PTT w Makowie Podhalańskim. Swoje wyprawy na Babią Górę odbywał z pierwszym zawodowym przewodnikiem po Babiej Górze, mieszkańcem Zawoi - Wawrzyńcem Szkolnikiem. I właśnie równo 100 lat temu, latem 1901 r., H. Zapałowicz i W. Szkolnik odbyli jedną z wypraw na Babią Górę.
W 2001 roku, czyli w 100 lat po owej wyprawie ukazał się III tom przewodnika po Beskidzie Żywieckim pt.: Grupa Babiej Góry autorstwa Piotra Krzywdy.
I tak się składa, że autor również obchodzi w 2001 roku okrągły jubileusz, jak to popularnie się nazywa, stuknęła mu pięćdziesiątka.
Tak niezwykły zbieg okrągłych rocznic wymagał równie niezwykłego uczczenia. Dnia 20 października 2001 r. oczom nielicznych turystów zgromadzonych na szczycie Babiej Góry ukazał się niezwykły pochód. Oto Piotr Krzywda i znana germanistka Katarzyna Łopuszyńska obchodząca również pewną okrągłą rocznicę, wraz z grupką przyjaciół, przyodziani w dawne stroje turystyczne odbyli podróż do Babiej Góry. Wawrzyńca Szkolnika "zagrał" sam jubilat.
W Bieszczadach
fot. Eta Zaręba
|